wtorek, 17 lutego 2015

WALENTYNKOWA PRZEPUSTKA

Gertruda i Iden


W walentynkowe przedpołudnie odwiedziło nas zambijskie małżeństwo. Ona – piękna i niezwykle kobieca 30-latka o urzekającym uśmiechu. On – wysoki, dobrze zbudowany 36-latek o silnych przedramionach i zdecydowanym spojrzeniu. Przyszli razem. Pod rękę. Ale ten romantyczny obrazek był inny niż te, które widziałam do tej pory. To nie on służył silnym ramieniem swojej żonie. To ona podtrzymywała jego prawostronnie sparaliżowane ciało. 

Dwa lata temu, 2 Lipca, w porze obiadowej Gertruda znalazła męża bezwładnie leżącego na łóżku. Nie spał. Nie potrafił wstać. Na pytania żony odpowiadał cieknącymi po policzkach łzami. Kilka godzin później padła diagnoza. Udar z porażeniem prawej strony ciała. Utracona zdolność mówienia. Od tego dnia już nic nie było takie, jak wcześniej.

Przez dwa lata uczyli się żyć z diagnozą. Dziś kobieta przyprowadziła męża na naszą placówkę, bo ktoś w szpitalu ośmielił się dać jej iskierkę nadziei. Chce zawalczyć o mowę Idena. O choćby najprostszą komunikację z mężem. Być może jeszcze nie wszystko stracone? 

Dwa życia Idena


- Czy możesz nam opowiedzieć o swoim mężu?

Gertruda rozpoczyna wspólną historię ich życia. Opowiada o Idenie za jakiego wyszła i o mężczyźnie z jakim żyje od dwóch lat. Z uśmiechem wraca do przeszłości. Teraźniejszość budzi mieszane uczucia, zmienia barwę jej głosu. W jednej chwili głośno i radośnie żartuje, w drugiej wyszeptuje prawdę o wspólnym życiu. Na niektóre pytania nie odpowiada. Tylko patrzy na męża z delikatnym uśmiechem i smutkiem w oczach.

- Przed udarem był raczej cichy - spogląda na męża z uśmiechem. Może nawet nieco introwertyczny. Nie przepadał za tłumami, miał tylko kilku znajomych. Ciężko pracował w zawodzie. Z wykształcenia jest menagerem produkcji. Narzekał na stres. Był chyba trochę sfrustrowany.
- A jak jest teraz?
- Teraz… wciąż jest cichy – żartuje. Czasem wydaje dźwięki przypominające „tak” lub „nie”. Czasem pokazuje, że jest spragniony, czasem domyślam się żeby otworzyć okno. Zazwyczaj siedzi przed telewizorem i obsługuje pilot.
- Czy Twój mąż Cię rozumie? Próbuje jakoś odpowiadać na Twoje pytania?
- Czasem wydaje się że tak. Może rozumie jakieś proste zdania. Ale… zazwyczaj nie reaguje. Lekarz uprzedził mnie, że udar prawdopodobnie odebrał mu zdolność rozumienia.
- Myślisz, że Twój mąż pamięta coś z przeszłości?
- Pół na pół – śmieje się. Czasem opowiadam mu jak to było kiedyś. Uśmiecha się. Wtedy wydaje mi się, że coś pamięta. Próbuję dopytać, upewnić się, ale już nie reaguje. 

Przyglądam się Idenowi. Chyba też doświadczam tego złudzenia. Wydaje mi się, że uważnie nas słucha i rozumie, a jego ciało zdradza nieobojętność na słowa żony. Czasem potwierdzająco kiwa głową. Czasem w dół opuszcza bezsilne spojrzenie. Może to tylko fałszywe wrażenie podyktowane nadzieją. Zastanawiam się czy mężczyzna, który siedzi obok mnie jest innym, niż ten przed dwoma laty. A może to wciąż ten sam Iden zamknięty w więzieniu własnego ciała? 

Za szybą paraliżu


Razem z Pauliną przez dwie godziny odkrywamy świat Idena. Podczas kilku ćwiczeń diagnostycznych z minuty na minutę coraz szerzej otwieramy oczy. Ostrożnie wymieniamy porozumiewawcze spojrzenia i dyskretne uśmiechy.

Za szybą paraliżu zobaczyłyśmy świat pełen świadomego życia. Świat, który pozostał w pełnym kontakcie z naszym. Idean nie tylko nie utracił umysłowych zdolności mówienia, ale zachował funkcje poznawcze. To co utracił, to fizyczną zdolność ekspresji siebie i… czas. To my, sprawni i zdrowi utraciliśmy kontakt z nim.

Od dwóch lat Iden wyglądał przez przeźroczyste ściany swojego więzienia. Prawdopodobnie widział i rozumiał wszystko. Widział daremne starania swojej żony. Rozumiał złośliwe grymasy swojej 5 letniej córki. Cierpiał, bo nie potrafił odnaleźć drogi porozumienia. Krzyczał we wnętrzu swojej celi, ale nikt nie słyszał jego głosu. Stracił nadzieję na zburzenie bariery i powrót do świata, w którym ktoś go zrozumie. Usiadł w kącie swojej celi i zrezygnowany przyglądał się życiu zza szyby. Aż do dziś. Dziś wspólnie znaleźliśmy niewielką szparę między szklanymi ścianami oddzielającymi dwa, niczym nie różniące się światy.



- Mr Iden, Pan doskonale nas rozumie. To my jeszcze nie potrafimy zrozumieć Pana? Czy to prawda?

Iden podniósł głowę i spojrzał na nas oczami pełnymi nadziei. W jego wzroku było coś z niedowierzania. Zastygł na chwilę. I ja wstrzymałam oddech. Pauzę przerwał szeroki uśmiech wspomagany nieskoordynowanym ruchem lewej ręki i nogi. Uśmiech, który tchnął życie w wygaszone ciało Idena. Tak jakby ktoś delikatnie zapukał w szybę jego celi. Do moich oczu napłynęły łzy wzruszenia. To był najcenniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Dla tego jednego uśmiechu warto było zostawić swoje życie w Polsce i wyjechać na drugi koniec świata.

Pan Jezus robi najpiękniejsze niespodzianki. Dziś, po dwóch latach milczenia Iden i Gertruda mogą zacząć uczyć się siebie na nowo.