niedziela, 22 marca 2015

NASZA MISYJNA DROGA KRZYŻOWA

DUCHU ŚWIĘTY, POKAŻ MI MÓJ KRZYŻ


Jakie są moje kajdany zła, ciężkie metalowe łańcuchy mojego życia? Co skuwa moje ręce? Nie pozwala mi tych rąk otworzyć? Ktoś mnie skrzywdził, skuł moje ręce i odszedł? I zostawił mnie z poczuciem winy? A ręce bolą i krwawią. Ktoś mnie kochał i nagle zostawił. Skuł mnie emocjonalnie. Znieważył moje ciało i psychikę.

Jakie są moje więzy niewoli, grube liny mojego życia? Może nie potrafię przebaczyć? Nie umiem, nie chcę. Złość i brak przebaczenia coraz mocniej ściskają moje ręce. Nie mam siły. Czuję na sobie grube liny złego ducha, który mówi: nie przebaczaj, nie musisz. 

Ta droga krzyżowa jest dla mnie. Proszę Cię Jezu, zerwij moje kajdany zła i rozwiąż więzy niewoli.

Mamy na imię Karolina i Paulina. Pracujemy na misjach w Afryce, w Zambii, w miejscowości Chingola. 

STACJA I – PAN JEZUS SKAZANY NA ŚMIERĆ


Agnes ma 19 lat i całe życie przed sobą. Właśnie skończyła szkołę. Dyplom z wyróżnieniem otworzył jej drogę na studia. Chce zostać lekarzem i pomagać ludziom, którzy chorują na AIDS. Jej rodzice są nosicielami. W krwi dwóch młodszych braci również wykryto wirusa. HIV to niechciany gość wielu afrykańskich rodzin. W rodzinach zadomawia się na stałe i przechodzi z pokolenia na pokolenie. Agnes od 19 lat nie miała nawet poważnej infekcji. Była nadzieją całej rodziny. Aż do teraz, kiedy odebrała swój test. Okazał się „pozytywny”. Powinna była przyjmować leki od urodzenia.

Panie Jezu, dlaczego nie pozwoliłeś wykryć choroby wcześniej? Dlaczego zwlekałeś tak długo? Dlaczego pozwoliłeś Agnes na marzenia o normalnym życiu, a teraz to życie skazuje ją na przegraną? Dlaczego w naszym życiu jest tyle niesprawiedliwości? Dlaczego musimy tyle cierpieć? Panie Jezu pomóż mi zrozumieć sens krzyża.

STACJA II – PAN JEZUS BIERZE KRZYŻ NA SWOJE RAMIONA 


Codziennie najtańszy, plastikowy różaniec wystaje spod koszulki Godfrida. Chłopiec ma 7 lat. Nie potrafi po angielsku zapytać o kredki, ale codziennie po angielsku odmawia różaniec. Dziś jego różaniec z plastikowych koralików, który nosi jak naszyjnik stał się cennym łupem. Gromadka chłopców ze slumsów postanowiła zrobić złoty interes. Sprzedawali na targu różańce, które zabierali dzieciom z naszego oratorium. Wczoraj swój różaniec stracił Aron, dziś zagrozili Godfridowi. Chłopiec ma czas do jutra. Jeśli nie odda różańca – pobiją go. Godfrid dobrze wie, że to nie są żarty, jednak różańca nie zamierza oddać. Podszedł do mnie i wyszeptał do ucha: Karolina, jutro mnie nie będzie. Zostanę w domu, ale nie bądź smutna. 

Siedmioletni chłopiec chciał obronić swój różaniec, chociaż dobrze wiedział, że grozi mu niebezpieczeństwo. Walka o różaniec była dla niego krzyżem. Wziął go na swoje ramiona, a razem z nim przyjął niebezpieczeństwo. A czy ja byłabym gotowa przyjąć cierpienie z powodu plastikowego krzyża? Panie Jezu, dziękuję Ci za odwagę Godfrida.

STACJA III – PIERWSZY UPADEK POD KRZYŻEM 


Wczoraj Tomi usiłował trafić piłką do kosza. Trwało to dobre kilka minut. Z każdym rzutem jego twarz coraz bardziej napinała się ze złości. Piłka nie dolatywała nawet do połowy wysokości kosza. Po kilku próbach osunął się na kolana i piąstkami uderzał w piłkę. Zupełnie tak, jakby chciał wymusić na niej posłuszeństwo. Im więcej energii poświęcał by do niej przemówić, tym bardziej zdawała się być głucha na jego wezwania. W końcu, przy kolejnym uderzeniu, sprytnie wyskoczyła z jego drobnych rączek i zgrabnie zatrzymała się kilka metrów dalej. To wyczerpało siły małego gracza. Osunął się na ziemi i zaczął głośno płakać.

Ile razy to ja wyczerpuję się przed zbyt wysokim koszem? Próbuję dorzucić piłką. Zatriumfować, przekonać. Udowodnić coś, usprawiedliwić się. Celuję ze szczególnym skupieniem, by trafić w punkt i poruszyć wyobraźnię przeciwnika. Za każdym razem gdy chcę wygrać - sama upadam pod ciężarem swojej pychy. O co tak silnie walczę? Panie Jezu, proszę Cię naucz mnie z pokorą przyjmować własne porażki i cieszyć się sukcesami innych.

STACJA IV – PAN JEZUS SPOTYKA SWOJĄ MATKĘ 


Spełniło się marzenie matki. Ma córkę! Towarzyska trzylatka o szklistych oczach i twarzy wilgotnej od śliny i łez. Dużo mniejsza od rówieśników, ale też dużo bardziej kapryśna. Taka, która komunikuje światu swoje „chcę” i „nie chcę” za pomocą bulgoczących dźwięków. Jedyną, ukochaną, wyproszoną. Córkę z Zespołem Downa, dla której tak trudno w Zambii znaleźć pomoc.

Matka. Wpatrzona w swoje umiłowane dziecko. Matka, która wszystko rozumie. Dla której krzyż dziecka staje się jej krzyżem. Która ten krzyż akceptuje. Która nie poddaje się zwątpieniu i trwa przy dziecku od początku do końca. Matka, która zawsze kocha „pomimo”, a nie „ponieważ”.

Panie Jezu, dziękuję Ci za tę matkę. Dziękuję za tę lekcję bezwarunkowej, całkowitej i wdzięcznej miłości.

STACJA V – SZYMON Z CYRENY POMAGA NIEŚĆ KRZYŻ JEZUSOWI


Prosili Boga o pomoc dla ich niepełnosprawnej córki. Afrykańska rzeczywistość nie sprzyja chorym. Tracili nadzieję, kiedy nagle znalazł się lekarz z Wielkiej Brytanii, a zaraz po tym psycholog i terapeuta mowy z Polski. Nie musieli nawet wyjeżdżać z miasta.

Od kilku miesięcy mała Amelka ma kompleksową opiekę specjalistów. Jej rodzice mówią o błogosławieństwie i o cudzie, jakim jest nasza pomoc dla nich. Jednak to ich obecność i wdzięczność są prawdziwym cudem i pomocą dla nas. Pan Bóg dał nas sobie w prezencie. Razem niesiemy krzyż choroby i krzyż misyjny. Teraz lżej nam wszystkim iść do przodu.

Panie Jezu, tak trudno jest zaakceptować swoją słabość i prosić o pomoc. Tymczasem Ty sam dałeś sobie pomóc na drodze krzyżowej. Dziękuję za każdą moją bezsilność. Dziękuję za ten dar słabości, który przybliża mnie do ludzi i do Ciebie.

STACJA VI – WERONIKA OCIERA TWARZ JEZUSOWI


Ciało Lamka trzęsie się i pokrywa maleńkimi kropelkami potu. Wciskam termometr pod jego rękę, a z oczu nie spuszczam elektronicznego wyświetlacza. Po kilku sekundach widzę jak 38 stopni zamienia się w 39, 39,7 i wciąż rośnie. Chłopiec leży nieruchomy na tylnym siedzeniu jeepa. Próbuję wydobyć od niego jakieś potwierdzenie życia, ale już nie otwiera oczu. Widzę tylko łzy, które spływają po jego policzkach. Próbuję osuszyć ciemną skórę mokrą od łez i potu. Ale czy przez wytarcie łez mogę ulżyć w cierpieniu chłopca? Bezsilność wciska łzy do moich oczu. Jedyne co mogę zrobić, to być przy nim.

Panie Jezu, na Twoje cierpienie patrzyły setki ludzi, a nikt prócz Weroniki nie podszedł, by osuszyć Twoją twarz. Niepotrzebny gest? Czy on coś zmienił? Przecież nie zawrócił Cię z drogi cierpienia. Przecież osuszona twarz nie zmieniła ciężaru krzyża. A ile razy, to ja zapłakana czekam, aż ktoś otrze moje łzy. Usiądzie obok i po prostu będzie. Bez pustych pocieszeń. Bez zapewnień, że „wszystko się ułoży”. Nie musi nic mówić, niech tylko będzie. Czy czekam na niepotrzebny gest? Panie Jezu, pomóż mi być gotową na gesty miłości nawet wtedy, gdy wydają się bezużyteczne.

STACJA VII – DRUGI UPADEK POD KRZYŻEM 


Dziesiątki kolorowych kredek przebiera codziennie czterdziestka roześmianych dzieci. W mgnieniu oka biały skrawek papieru zamienia się w kolorową krainę. Jeden obrazek należy do sześcioletniej Gertrudy. Kiedy wieszamy go razem na tablicy dla najładniejszych prac, rozbrzmiewa pisk dzwonka, który ogłasza koniec nauki. Sprzątamy. Spostrzegam, że Wiktoria i Gertruda chowają kredki nie do pudełka, lecz do kieszeni. I to te najnowsze, duże, świecowe. Dziewczynki upewniają się, czy nikt nie widzi tego, co robią. To tylko kilka kredek. Nic takiego. Być może nigdy takich nie dostaną, a tutaj mają je na wyciągnięcie ręki. Przecież nikt nie zauważy...

Zauważyłyśmy. Poprosiłyśmy dziewczynki, by oddały nam schowane kredki. Wszystko było jasne. Wiedziały, że zrobiły źle. Było im wstyd. Płakały. A my w sercu płakałyśmy z nimi.

Panie Jezu, jak często upadam z powodu różnych pokus. Poddaję się swojej lekkomyślności. Okłamuję siebie, że zło wcale nie jest takie złe. A później czuję wstyd i rozczarowanie. Dziękuję Ci, że jesteś ze mną w moich upadkach, w moich błędnych decyzjach. Dziękuję za to, że mnie nie potępiasz, lecz całujesz w czoło i pomagasz wstać.

STACJA VIII – PAN JEZUS POCIESZA PŁACZĄCE NIEWIASTY


Scott znów zaciska pięści i straszy młodszego kolegę, że go pobije. To taki rodzaj tutejszego żartu, rodem ze slumsów w Chingoli, naszym mieście w Afryce. Tak przynajmniej tłumaczy Scott. A kiedy zwracam mu uwagę, by tego więcej nie robił, uśmiecha się, sięga po ołówek i wraca do swojego szkicu. Nagle podrywa się gwałtownie, znów zaciska pięści i patrzy nieprzytomnie przed siebie. Po policzkach spływają mu łzy. Biorę go za rękę i wychodzimy na zewnątrz. Pytam, co się dzieje. Przez sztywne, wilgotne od łez wargi odpowiada mi po cichu, że wczoraj umarł jego malutki brat. A teraz dowiedział się o naszym wyjeździe. Myślał, że zostaniemy z nim na zawsze. Złamał mi się głos. Siadamy i wpatrujemy się w milczeniu w skrzypiące, metalowe huśtawki. Nawet nie wiem, co mu powiedzieć.

Panie Jezu, Pocieszycielu i Dobry Nauczycielu. W trakcie drogi krzyżowej to Ty pocieszałeś tych, którzy płakali nad Twoim losem. Pocieszałeś, chociaż po ludzku to Tobie należało się współczucie. Pomóż mi zawsze szukać pocieszenia i oparcia w Tobie. Ucz mnie być dobrym narzędziem w Twoich rękach, bym potrafiła być wsparciem dla innych.

STACJA IX – TRZECI UPADEK POD CIĘŻAREM KRZYŻA


Ma 18 lat i dziś dowiedział się, że będzie ojcem. Rodzice dziewczyny zaakceptowali dziecko, ale zażądali alimentów. Trzydzieści kwacha miesięcznie. To w Zambii równowartość trzech litrów mleka. Śmiesznie mało dla kogoś, kto ma pracę. Przerażająco dużo dla kogoś, kto jeszcze nie skończył szkoły, nie ma pracy, ani perspektyw na przyszłość. Rodzice chłopca zainwestowali w edukację syna wszystkie pieniądze, a on zbyt szybkim ojcostwem przekreślił swoją przyszłość. Musi wziąć odpowiedzialność za swój czyn. Może będzie musiał przerwać naukę i iść do pracy. Rozczarował i zawiódł swoich rodziców. Dziś w nocy zawiódł się na sobie samym. Odebrał sobie życie.

Panie Jezu, Ty pokazałeś nam, że upadek jest częścią drogi. Nie jeden upadek, ale aż trzy. Trzy razy Twoje kolana ugięły się pod ciężarem naszych grzechów. Jednak za każdym razem podnosiłeś się z kolan i wracałeś na drogę odkupienia naszych win. Pokazałeś nam jak być silnym mimo upadków. A my nie akceptujemy swoich słabości, swoich upadków. Chcemy być idealni. Przygnieceni belką upokorzenia nie potrafimy wstać, bo ślad jest zbyt wielki, by można było go zaakceptować. Wolimy przekreślić wszystko niż zaakceptować to, co nie przystaje do naszych ambitnych planów. Wolimy wycofać się z życia, niż przebaczyć sobie i innym.

STACJA X – PAN JEZUS Z SZAT OBNAŻONY


Bright ma około 5 lat. Uśmiecha się bardzo wesoło, ale gdy tylko próbuję do niego podejść - speszony chowa się za plecy starszego brata. Widzę jak inne dzieci pokazują na niego palcami i dławią się ze śmiechu. Próbuję przyjrzeć się uważniej, ale wciąż chowa się za plecami brata. Odchodzę kawałek dalej, ale nie spuszczam chłopca z oczu. Po chwili widzę jak biegnie za piłką. Teraz już wiem. Jego spodnie są rozdarte i odkrywają oba pośladki. Ten widok już mnie nie szokuje. Często widzę chłopców w rozdartych lub przeciętych z tyłu spodniach. Afrykańskie dzieci często są traktowane przedmiotowo. Za dnia bywają narzędziem do pracy, w nocy narzędziem do intymnej zabawy.

Panie Jezu, Ty najmocniej kochasz dzieci. Kochasz ich niewinne spojrzenia. Oczy pełne zaufania. Ale nie każdy ojciec jest taki jak Ty. Niektórzy niszczą dziecięce zaufanie dotykiem pozbawionym miłości. To oni obdarli Twoje ciało z szat. Panie Jezu, proszę Cię niech wszyscy ojcowie zapragną wzorować się na Twojej ojcowskiej miłości. Obdarz łaską miłości każdego ziemskiego ojca i łaską przebaczenia każde skrzywdzone dziecko.

STACJA XI – PAN JEZUS PRZYBITY DO KRZYŻA


Wysoka, zgrabna, z pięknym uśmiechem. Przyszła do nas drugi raz. Tłumaczyła reguły zabawy z języka angielskiego na język bemba i bardzo nam wtedy pomogła. Po wszystkim zapytała, czy może chwilę porozmawiać. Powiedziała, że chce uciec z domu, bo ojciec zdecydował, by wydać ją za mąż dla pieniędzy. W Zambii zdarza się, że mąż płaci rodzinie za żonę. Nieważne, że ma dopiero piętnaście lat. Została postawiona pod ścianą, bez wyboru. Ojciec skazał ją na małżeństwo pod przymusem albo ucieczkę. 

Panie Jezu, ojciec wymierzył tej dziewczynie cios. Zburzył poczucie bezpieczeństwa i zaufanie, postawił w sytuacji bez wyjścia, głęboko zranił. Ciebie też ranią ci, których bezgranicznie kochasz. Każdego dnia na nowo wbijają Ci gwoździe w ciało i przybijają do krzyża. Panie Jezu, pomóż nam nie zamykać się w naszych cierpieniach. Przemieniaj je, byśmy tak jak Ty, potrafili dzięki nim bardziej kochać.

STACJA XII – PAN JEZUS UMIERA NA KRZYŻU


– Moja córka ma 5 lat i nie potrafi mówić. Czy możecie jej pomóc? W czasie ciąży przechodziłam malarię, czy może mieć to jakiś związek z tym, że córka nie mówi? – Te słowa usłyszałam wczoraj od młodej matki.

Patrzę na Chichi i widzę powykrzywiane nogi i ręce, głowę przesadnie wygiętą do tyłu i nienaturalnie szeroko otwarte oczy. Już wiem, że niewykształcona mowa nie jest jedynym problemem Chichi i jej rodziców. Być może silne leki przeciwmalaryczne uszkodziły jej mózg jeszcze przed narodzeniem. Dziewczynka jest sparaliżowana. Jednak jej rodzice nie chcą widzieć niepełnosprawności córki. Chcą tylko, by zaczęła mówić. Może Chichi wszystko rozumie, ale nigdy nie będzie samodzielna. Może bardzo kocha swoich rodziców, ale nigdy nie będzie zdolna wyrazić tego słowami. I może nigdy nie znajdzie z nimi innej drogi porozumienia. Bo oni nie akceptują jej niepełnosprawności i nie chcą jej zrozumieć. Odrzucają krzyż, a wraz z nim jedyną drogę porozumienia.

Chichi umiera w swoim żywym ciele. Ty wciąż żyjesz, chociaż Twoje ludzkie ciało umarło na krzyżu za nasze grzechy. Ty pokazałeś nam, że zbawienie przychodzi tylko przez krzyż. Panie Jezu, proszę Cię obdarz nas łaską zrozumienia sensu cierpienia. Pomóż nam akceptować nasze życiowe krzyże. Pomóż nam w krzyżu widzieć nie śmierć, a życie.

STACJA XIII – PAN JEZUS ZDJĘTY Z KRZYŻA


Doktor Mulenga otwiera białe, skrzypiące drzwi. Naszym oczom ukazuje się półtoraroczna dziewczynka na metalowym szpitalnym łóżku. Obwinięta w sieć plastikowych rurek, które uzupełniają jej małe, opuchnięte ciało w tlen i płyny. Leży nieprzytomna. Porusza jedynie małym brzuszkiem w niespokojnym, gwałtownym oddechu. Jest ciężko chora. Ma anemię sierpowatą, dość powszechną w krajach Afryki. Czeka na zabieg, który pomoże jej organizmowi lepiej gospodarować krwią. Doktor mówi, że niedługo będzie mogła normalnie się rozwijać. 

Panie Jezu, to już koniec. Wykonało się. Cierpienie się skończyło. Teraz ściągają Twoje umęczone ciało z krzyża i oddają w ramiona najbliższych. Ale Ty wkrótce zmartwychwstaniesz, by dać nam na ziemi świadectwo o miłości Boga Ojca i życiu wiecznym. Pomóż nam powstać z naszego cierpienia. Pomóż dostrzec jego sens i zbudować na nim lepsze, piękniejsze życie.

STACJA XIV – PAN JEZUS ZŁOŻONY DO GROBU


Grób – przedsionek nieba. W Chingoli w Zambii wygląda bardzo niepozornie. Na cmentarzu zamiast pomników dostrzegamy uklepane kopce koloru czarnego, jak po zgaszonym ognisku. Trudno określić jego granice, bo nawet nie jest ogrodzony. Gdzieniegdzie wystaje kawałek betonowej płyty lub metalowa tabliczka z imieniem. Nie ma wieńców, ani zniczy. Ale to tak naprawdę nie ma znaczenia. Ten grób to tylko chwila, to moment ciszy przed nowym, lepszym początkiem.

Panie Jezu, Twoje ludzkie ciało umarło za nasze grzechy, a teraz spoczywa w grobie. Ale to samo ciało było świątynią Boga. Po trzech dniach wróciło do życia i to do życia wiecznego. Ty chcesz, by w naszych ciałach zamieszkał Twój Duch. Tak bardzo pragnąłeś dla nas życia wiecznego, że przyjąłeś na siebie najgorsze cierpienie. A wszystko z miłości do nas. Tylko o jedno prosisz: Nie odrzucaj swojego krzyża. Tylko go przyjmij, a Ja poniosę go za Ciebie.

DUCHU ŚWIĘTY, ZMIENIAJ MOJE SERCE!


Duchu Święty, krzycz do mnie w tym Wielkim Poście na całe gardło, nie przestawaj. Grzmij jak trąba, wytknij mi moje przestępstwa i grzechy. A potem jak już będę spokojny, to pokaż mi prawdziwe oblicze Jezusa zmartwychwstałego. Przepiękne oblicze Boga, które ja zeszpeciłem moją złością. Duchu Święty, pokaż mi oblicze Boga pełne wdzięku, pełne czułości, dobroci, pełne miłości. Duchu Święty, zmieniaj także moją twarz, aby w mojej twarzy ludzie widzieli dobro i miłość. 


Karolina i Paulina
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
Misja w Zambii, w Chingoli

Redakcja: Salezjański Ośrodek Misyjny w Warszawie
ks. Maciej Makuła SDB, Małgorzata Dadej

1 komentarz:

  1. Już w tamtym roku znalazłem tą Drogę Krzyżową czytając ten blogi i zostawiłem ją sobie "na później".Dziś ją odprawiłem i żałuję że tyle czasu czekałem...

    OdpowiedzUsuń