środa, 25 marca 2015

MAŁA AFRYKAŃSKA KSIĘŻNICZKA

Pół metra uroku


Wczoraj skończyła trzy latka, ale nie wygląda na swój wiek. Mierzy niewiele ponad pół metra i jest małą księżniczką. Ma krótką czarną czuprynkę i przynajmniej dziesięć maleńkich kucyków spiętych kolorowymi gumkami. Nosi różowe sukienki i białe podkolanówki. W jej uszach mienią się błyskotki, a na nogach czarne lakierki. Choć jej ruchy są niezgrabne – jednak jest w nich dużo z damy. Potrafi założyć nogę na nogę i wymownie podeprzeć się pod boczek. Wchodzi w elokwentne dyskusje tłumacząc i gestykulując z dużym przejęciem w swoim własnym języku, którego nikt jeszcze nie rozumie – i nie jest to zambijski Bemba. Jedyne wyraźne słowo, które pada z jej małych usteczek ponad sto razy na dzień to: „Kalolo!”. A Kalolo to jej starszy brat, który jest na każde zawołanie swojej małej księżniczki. Sungwe – najstarszy z rodzeństwa sprawuje niemal rodzicielską opiekę nad młodszą dwójką. 



Mała afrykańska Księżniczka wygląda nieco inaczej niż jej rówieśnicy. Nosi pieluszkę, nie mówi poprawnie, chodzi niezgrabnie kiwając się na boki. Ma niezgrabne niewielkie ciałko, nieproporcjonalnie szeroki kark i duży brzuszek zawsze wypięty do przodu. Jej buzia zdradza rysy nie tylko afrykańskie. Ma niewielki, delikatny i nieco spłaszczony nosek, a jej oczy mają kształt migdałków podciągniętych skośnie do góry. Jest wyjątkowa. Dusza towarzystwa. Wszędzie jej pełno. Zaczepia ludzi i wita ich wysyłając rączką buziaczka. Mała kokietka. Rozbawia i rozkochuje w sobie.



Czasem się złości i ląduje z płaczem na pupie. Lądowanie jest miękkie – przynajmniej taki pożytek z pampersa u trzylatki. Czasem bywa obrażona. Zasłania przedramieniem oczy, a po chwili dyskretnie sprawdza, czy ktoś zauważył jej wymowny gest. Czasem bywa zmęczona. Wtedy wspina się na ręce pierwszej napotkanej na swojej drodze osoby. Gdy śpi – oddycha przez nos i chrapie jak mały traktorek. Wszyscy widzą, że jest wyjątkowa. Wszystko było by pięknie, tylko dlaczego jeszcze nie mówi? Dlaczego musi nosić pieluszkę? I dlaczego trzyma języczek nieustannie wysunięty na brodę? 

W jej drobnych żyłkach płynie afrykańska krew rodziców. Ale ona jest wyjątkowa. Ma podwójny rodowód. Jest małą Zambijką i należy do rodziny „muminków”. Ma na imię Amelia. Ma piękny uśmiech i zespół downa. Dla rodziców upragniona córka i najwspanialszy dar od Boga.

„How are You?”


Razem z Pauliną od sześciu miesięcy, dwa razy w tygodniu pracujemy nad rozwojem mowy Amelki. Przez ostatnie pół roku słyszałyśmy tylko niewyraźne „bye, bye” (pa,pa!), „Kalolo”, „Mammy” i „Daddy”. Przy dużym szczęściu i wytężonym słuchu doszukiwałyśmy się prób nieporadnego powtarzania „one, two” (raz, dwa) lub „star” (gwiazdka) z ulubionej piosenki. Amelka nie ma talentu do naśladowania dźwięków, za to ma świetną pamięć. Doskonale wie, który klawisz na klawiaturze laptopa uruchomi jej ulubioną powitalną piosenkę. Bez problemu znajdzie czerwoną piłkę jeśli akurat ma ochotę poskakać. Wie, że po masażu dłoni, Paulina powinna wymasować jej policzki, a na koniec terapii zawsze składa rączki do wspólnej modlitwy.

Wczoraj Amelka skończyła 3 lata. Dziś przywitała nas wyraźnym „How are you?” (Jak się masz?). I jak nie wierzyć w cuda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz